Lubię kulturowy miszmasz — Mateusz Machalski
Jesteś absolwentem ASP, twoja praca wymaga pewnej erudycji, kulturowej wiedzy, jednak gdy widzę listę miejsc, które odwiedziłeś – Mauretania, Gwinea Bissau, Borneo, Honduras, favele w Rio, Osetia, koptyjskie dzielnice nędzy w Kairze – mam wrażenie, że bardziej szukasz adrenaliny niż kulturowych inspiracji.
Szukam i jednego, i drugiego! Jako dzieciak, dwunasto- czy trzynastolatek, ze względu na moje zamiłowanie do deskorolki jeździłem sporo po różnych polskich miastach. Potem przestałem, bo na studiach nie miałem ekipy. Pewnego razu odezwali się jednak do mnie znajomi z Ursynowa z pytaniem, czy nie chciałbym z nimi polecieć do Rio. Okazało się, że mają grupę, która się nazywa Sekcja Pływacka i polują na bilety lotnicze w śmiesznych cenach. Miałem wtedy 25 lat, obejrzałem „Miasto Boga” i lecąc do Rio, zrobiłem listę, co trzeba zobaczyć: poszwendać się po favelach takich jak słynna Rocinha, Vidigal, Santa Teresa, odwiedzić nieistniejące już Muzeum Narodowe, pójść na imprezę na Ipanemę i zobaczyć historyczne dzielnice, m.in. Lapę. I tak jest do dziś, chodzi o odwiedzanie ciekawych miejsc. Czasem część ekipy, która jest zajarana piłką nożną, idzie oglądać historyczne stadiony, a ja ze swoją dziewczyną zwiedzamy to, co jest nam bliskie, zwykle w związku ze sztuką i kulturą. Choć oczywiście były takie sytuacje, że odwiedzaliśmy stadiony, np. sławną La Bombonera w dzielnicy La Boca w Buenos Aires, która bardzo nam się podobała. Moi koledzy byli w ekstazie. Oni z kolei idą później z nami do Prado albo do muzeum sułtana Brunei na Borneo. Ostatnio bardzo się to miksuje, wymieniamy się inspiracjami.
Rio stało się ostatnio popularne w Polsce – Quebo i inni hiphopowcy kręcili tam teledyski, magazyny robią tam sesje modowe, Newonce zresztą też.
Rio to bardzo ludzkie miejsce, gwarantuje pełnię doświadczeń i pełne spektrum emocji: jest trochę niebezpiecznie i trochę chillowo, kolonialna zabudowa przeplata się z brutalistyczną architekturą, favele z bananowymi dzielnicami na Leblon. Jeśli chodzi o położenie, to masz tam komplet atrakcji: ocean, plaże, góry, jezioro. Obok San Francisco i Kapsztadu to chyba jedna z najbardziej atrakcyjnych krajobrazowo metropolii. Wiadomo, że Rio jest niebezpieczne ale w porównaniu do niektórych miast Ameryki Środkowej wypada i tak dosyć chilloutowo. Poza drobnymi incydentami które zazwyczaj miały miejsce późno w nocy w podejrzanych miejscach nic nigdy nam się nie stało. Z resztą zawsze przypominam, że kiedyś po ponadmiesięcznym pobycie w Ameryce Środkowej i Południowej jedyną niemiłą przygodę mieliśmy podczas postoju autobusu na stacji Łódź Kaliska, gdzie przyczepił się do nas jakiś nakoksowany dres. Oczywiście znam ludzi, których okradli albo przekopali w Rio, ale znam też wielu, którzy stracili kasę w Przasnyszu czy Łowiczu.